Dzisiaj pierwsza recenzja. Bardzo długo się do niej zabierałam, ale w końcu jest.
Książka opowiada o młodym małżeństwie i ich życiu. Zdanie
może opisywać wiele podobnych do siebie pozycji w literaturze, ale w tym przypadku nie ma
wizji obrzydliwie słodkiego życia.
Dlatego ta książka mnie zachwyciła. Czytając, ani przez
chwilę nie odniosłam wrażenia, że wszystko się dobrze skończy. Wydarzenia
toczyły się tak jak w prawdziwym życiu – przez jakiś czas jest dobrze i nagle
błaha sytuacja wyprowadza nas z równowagi. Myślę, że model rodziny pokazany w
utworze, mimo że opisujący dość odległe
czasy, świetnie pasuje do obecnego wyglądu (niektórych!) młodych rodzin. Poczucie rezygnacji
ze swoich marzeń na konto życia rodzinnego prędzej czy później wywraca wszystko do góry nogami. Tak samo było z April i Frankiem. Połączyło ich niezbyt silne uczucie, które gdyby nie ciąża, nie przetrwałoby.
Wheelerowie cały czas czują się wyobcowani ze swojego otoczenia. Można powiedzieć, że czują się samotni ze swoją "lepszością" - rozmowy z przyjaciółmi nie dają im satysfakcji. Chcą zmienić swoje życie, dlatego postanawiają wyjechać do Europy.
Historia jest niesamowicie smutna, przygnębiająca i dobitnie prawdziwa. Po jej przeczytaniu pojawia się mnóstwo przemyśleń: dlaczego?po co? dlaczego ludzie są ze sobą, gdy są nieszczęśliwi? co może się wydarzyć gdy długo coś w sobie tłumimy? jak wiele różnych dramatów dotyczy pozornie szczęśliwych rodzin?
Mimo całego smutku związanego z książką - polecam.
(Filmu jeszcze nie widziałam, więc nie potrafię porównać co lepsze)
Pozdrawiam ciepło!
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz